Można by powiedzieć: Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Jak to możliwe, że właśnie minął lokalny szczyt krzywej PKB, a wyniki firm od dwóch lat spadają? Zagadka makroekonomiczna? Nie. Statystyka.
Nagłówki gazet, prognozy analityków, opinie polityków… Gdzie nie spojrzeć, wszędzie wieszczą nam wzrost gospodarczy. A konkretnie?
- W miniony piątek agencja ratingowa Fitch podwyższyła prognozy tempa wzrostu gospodarczego Polski na bieżący rok do 4,0 proc. (wobec 3,8 proc. prognozowanego w grudniu) oraz na 2020 rok do 3,5 proc. (wobec 3,0 przewidywanego wcześniej).
- Szef resortu inwestycji i rozwoju, Jerzy Kwieciński, przekonywał kilka dni temu, że bardzo prawdopodobny jest wzrost na poziomie 4,5 proc.
- Prognozy ekonomistów zebrane przez DGP wskazują na zbliżone oceny, tj. w przypadku konsumpcji lekkie przyśpieszenie wzrostu – do 4,6 proc., z 4,5 proc. w 2018 r., ale w inwestycjach „hamowanie z 7,3 proc. w ub. r. do niewiele ponad 6 proc. w obecnym”. Większość ankietowanych przez DGP ekonomistów zakłada, że bieżący rok pod względem tempa wzrostu PKB będzie wyraźnie lepszy od następnego, choć spadek poniżej 4 proc. zanotujemy już w ostatnim kwartale 2019 roku.
Kondycja firm w Polsce wg GUS-u
Dane GUS-u dotyczące wyników finansowych netto przedsiębiorstw niefinansowych zatrudniających minimum 50 osób – w opozycji do danych dotyczących kondycji całej gospodarki – nie napawają optymizmem. W IV kwartale minionego roku zyski były aż o 40,7 proc. gorsze, niż rok wcześniej. W przeciągu całego 2018 roku spadły o ponad 10 proc. Wyniki sprzedaży również – tylko w ostatnim kwartale zeszłego roku obniżyły się o 8,2 proc. Na przestrzeni całego roku zanotowały symboliczny wzrost: o 2,1 proc. Spadkowy trend rentowności netto jest widoczny aż w 21 branżach, spośród 39 poddanych analizom – tj. w ponad połowie.
Skąd wzrost rozbieżności?
Jak wynika z zestawienia SpotData, opracowanego na podstawie Biuletynu Statystycznego GUS-u, w ciągu kilkunastu ostatnich lat korelacja wyników firm i PKB stopniowo się zmniejsza (pokazuje to poniższy wykres). Przykładowo w latach 2009-2013 była prawie idealna (ok. 0,8), ale już w okresie 2014-2018 nie występowała w ogóle.
Ekonomista Ignacy Morawski wyjaśnia, że może się tak dziać między innymi ze względu na rosnący udział płac w dochodzie krajowym. Choć nie bez znaczenia pozostają także jednorazowe wydarzenia, takie jak zamrożenie cen energii przez największe spółki.
PKB a wartość dodana w gospodarce
Wartość wszystkich sprzedanych towarów i usług, pomniejszona o koszty zużycia pośredniego – tj. wartość dodana w gospodarce, którą wykorzystuje się przy obliczaniu PKB, składa się (w uproszczeniu) z: wynagrodzenia pracy (płac) i wynagrodzenia kapitału (zysków firm). Od 2016 roku można zaobserwować rosnący udział płac w wartości dodanej w gospodarce. Wcześniej przez szereg lat ów komponent tracił na znaczeniu.
Najwyraźniej część firm – zwłaszcza mniejsze, usługowe podmioty – nie mogą sobie pozwolić na przerzucenie rosnących kosztów pracy na ceny, za co płacą osiąganiem niższych zysków. Jak prognozuje Ignacy Morawski, te z nich, które opierają swój model biznesowy na niskich wynagrodzeniach, mogą stanąć przed widmem bankructwa. Pozostałe podmioty, po otrząśnięciu się z szoku płacowego, powinny zacząć odrabiać straty.
oprac.: HZK za Puls Biznesu, Ignacy Morawski; Bankier.pl; DGP